1 września. Przyjeżdżam do Wrocławia. Na dworcu spotykam
Magdę, która od razu porywa mnie na kawę i ciasto do kawiarni, której nazwy nie pamiętam. Następnie spotykamy
Asię z całą rodziną. Jemy pyszne lody i słonie zrobione przez Dziewczynki :) Długo rozmawiamy. O wszystkim.
Z walizką jadę do M., jest już późno, nie wiem kiedy przeminął cały dzień. Idziemy na pogaduchy wrocławskich blogerów zorganizowane przez
Studium Przypadku. Ja-jedną nogą jeszcze w Krakowie, drugą we Wrocławiu a głową już w Berlinie. Kiedy wchodzimy do
Pogaduchy Cafe&Restaurant wszystko nabiera jeszcze większego tempa. Dostaję odznakę "wzorowy bloger", podobną do odznaki wzorowego ucznia, którą wiele lat temu nosiło się z dumą na ramieniu;) Jeszcze zdjęcie, ankieta, dziesiątki twarzy, milion słów, pyszne zapachy dobiegające z kuchni, coś dobrego do picia.
Wyciągam moją starą Smienę z czarno-białym filmem w środku i trochę żałuję, że nie uda się uchwycić tych kolorów, gry świateł. Ale to nic. Wspomnienie wraca kiedy odbieram skan kliszy od fotografa. Jest dobrze. Intensywniej niż zapamiętałam.
2 września. Rano. Długo przed czasem docieram z Magdą na dworzec. Spokojna rozmowa, nogi odpoczywają na walizce. Nie zdążyłam zrobić plakatu, nie poszłyśmy wieczorem do miasta. To nic, następnym razem. Jeszcze ostatnie zdjęcie przed odjazdem. Do zobaczenia znowu! Dziękuję!