Czerwiec w tym roku stoi pod znakiem tart. To chyba już piąta z kolei, którą zrobiłam. Kiedy po raz pierwszy postanowiłam użyć w tarcie botwinki, brałam pod uwagę alternatywne nadzienie, "bo jak to tak? buraki na ciepło? botwinka nie w chłodniku?" Już za pierwszym podejściem wiedziałam, że to był dobry wybór (prawdę mówiąc popchnął mnie do niego
ten wpis Anny-Marii z
KUCHARNI).
Do ciasta nie używam proszku do pieczenia, mierzę wszystko 'na oko', ale zawsze mi wychodzi. Pewnie też macie swój sposób na kruche ciasto. Skupię się więc na samym nadzieniu, którego jest wystarczająco dużo do wypełnienia nie-za-wysokiej tarty o średnicy 25cm :
-trzy młode buraczki i garść ich liści
-10-15cm pora/mała cebula
-mała cukinia
-garstka szpinaku
-garstka rukoli
-mały jogurt/śmietana
-duże jajko
-2-3 ząbki czosnku
-pieprz, sól, tymianek
Jedyne co trzeba zrobić to pokroić wszystkie składniki (ja kroję w drobną kostkę), przyprawić je, podsmażyć na odrobinie oliwy w głębokiej patelni około 10-15 minut. Następnie trzeba połączyć je z filiżanką jogurtu/śmietany wymieszanej z dużym jajkiem i dodatkowo przyprawami. Ta biała mieszanka scali wszystkie składniki podczas pieczenia. Trzeba pamiętać, że jej dodatek złagodzi trochę smak nadzienia, więc jeśli będzie taka potrzeba, doprawcie jeszcze ostrożnie wszystko przed napełnieniem wyłożonej ciastem formy.
Jak widać przepis jest bardzo luźny, właściwie można do niego wrzucić wszystko, u mnie dziś akurat wylądował młody szpinak i rukola. Podczas
foodingu krakowskich blogerów nadzienie składało się z botwinki, dwóch dużych czerwonych cebul i wielkiej kalarepy. Reszta mniej więcej była taka sama.
Widzę, że ostatnio piszę o wszystkim oprócz dotpicsów ;) no cóż.. Tak się układa ostatnio u mnie, że robię dużo zdjęć, trochę gotuję, ale to co najmocniej zdominowało mój czas to przygotowania do kolejnej konferencji
Blog Experts w Krakowie. Serdecznie Was wszystkich na nią zapraszam, więcej informacji i zapisy
tutaj :)
English version will be updated only after 21.June
xoxo